sobota, 31 marca 2012

[TAG] 40 pytań do...

Postanowiłam buchnąć sobie TAG'a z YT z kanału BigBeautifulLulu, bo spodobał mi się do tego stopnia, że postanowiłam odpowiedzieć sobie na 40 pytań :) No to lecim:

1)Gdzie byłaś 3 godziny temu?
W domu, a konkretnie w kuchni, robiłam racuchy :P 
2) Czy kiedykolwiek zjadłaś kredkę?. 

Nie.
3) Czy w odległości 3 metrów od Ciebie jest coś różowego? 

Tak, różowa smyczka na klucze :)
4) Czy masz na sobie skarpetki? 

Nie, po domu nie lubię nosić skarpet. Brak skarpet to dla mnie szczyt wygody.
5) Czy byłeś w kinie w ciągu ostatnich 5 dni? 

Nie, chyba z pół roku. Dla mnie kino to marnowanie pieniędzy.
6) Czy jest Ci gorąco? 

Nie, raczej chłodno.
7) Co było ostatnią rzeczą, którą miałaś do picia? 

Kawa inka z mlekiem na śniadanie.
8)Co ostatnio jadłaś? 

Racuchy :)
9) Gdzie byłaś w zeszłym tygodniu w tej chwili?
W domu :) 
10) Kim był ostatni gość w Twoim domu? 

Mój brat wpadł i wypadł. 
11) Czy tęsknisz za kimś teraz? 

Nie.
12) Jakie są twoje plany na dzisiejszy wieczór? 

MSNSW, czyli mój sposób na sobotni wieczór : Kuchenne rewolucje, Postaw na milion i Bitwa na głosy.
13) Kto ostatnio napisał Ci komentarz na Facebook'u, Naszej-Klasie itp. portalach? 

Kolega.
14) Co chcesz wiedzieć o przyszłości? 

Wiele rzeczy.
15) Czy masz na sobie jakieś perfumy, jeżeli tak to jakie? 

Nie, w domu nie używam perfum.
16) Byłaś w tym roku u lekarza? 

Nie. Nie chodzę do lekarza jeśli nie muszę.
17) Gdzie jest twój najlepszy przyjaciel? 

Gdzieś na pewno ;]
18) Czy masz opaleniznę? 

Nie, jestem totalnym bladziochem. Moja skóra ma kolor ZERO :)
19) Czego teraz słuchasz? 

Niczego.
20) Czy kolekcjonujesz coś? 

Lakiery do paznokci xD
21) Kiedy ostatni raz zostałaś zatrzymana przez policję? 

Nigdy.
22) Czy piłaś kiedyś herbatę przez słomkę ? 

Może w dzieciństwie. Przez słomkę pijam tylko piwo.
23) Co ostatnio napisałaś w ostatnim smsie? 

"Co tam?"
24) Lubisz ostre przyprawy? 

Zależy od dania, ale raczej średnio.
25) Kiedy ostatni raz wzięłaś prysznic? 

Wczoraj wieczorem.
26) Czy jesteś bogata? 

Nie. Ale mam bogatą duszę :P
27) Jaka jest u Ciebie pogoda?

Pochmurno z przejaśnieniami. Czasem słońce, czasem deszcz. 
28) O której godzinie budzisz się rano? 

W wolne dni o 9, a kiedy mam uczelnie to bywało, że o 4.
29) Jaki film ostatnio widziałaś? 

Pamiętniki wampirów.
30) Jaki masz dzwonek w telefonie?

PitBull - Rain over me feat. Marc Anthony
31) Czy byłaś kiedyś w innym kraju?
Tak, głównie w Niemczech, Francji i we Włoszech. 
32) Ile masz rodzeństwa? 

Jednego brata.
33) Komputer stacjonarny czy laptop? 

Ja mam laptopa, a ojciec stacjonarkę :P
34) Co planujesz dziś robić? 

Oglądać tv i się lenić.
35) Kiedy ostatni raz płakałaś?

W grudniu, kiedy odeszło moje zwierze.... 
36) Jakie jest twoje ulubione radio?

RMF FM
37) Co wolisz? hamburgera czy kebaba? 

Zdecydowanie kebaba. O wiele więcej w nim warzyw i się najem :P
38) Jaki jest Twój kolor oczu?

Szaro niebieski. 
39) Co robiłaś o 24:00 w nocy?

Oglądałam YT ale zbierałam się do spania. 
40) Czy masz zwierzęta?

Mam szynszyla, wcześniej miałam koszatniczki, szczura i chomika :)

Zakupy tygodnia

Witajcie :)

Dzisiaj na szybko pokażę Wam co udało mi się kupić między zajęciami na uczelni, a ciepłem domowego ogniska :P Nie ma tego wiele, ale też czasu na zakupy zbytnio nie miałam w tym tygodniu... Prawie wszystko do włosów i prawie wszystko po 2 sztuki hehe :) Lubię mieć kosmetyki w zapasie, żeby nie obudzić się z ręką w nocniku :P


No to mamy tutaj:

Farba do włosów Garnier 100% Color nr 743 [jeszcze stara wersja]. Od jakiegoś czasu wycofali ją z produkcji, a co za tym idzie z drogerii i zdążyłam już się z tym pogodzić kupując uprzednio 4 szt na zapas, który to [zapas]  mi się skończył przy ostatnim farbowaniu. Pogodziłam się też z koniecznością ścięcia włosów, ponieważ potrzebuję dwóch opakowań na jedno farbowanie, a nie znalazłam zamiennika Garniera... W grę wchodzi tylko Loreal Feria kolor Mango, tylko że szkoda mi wydać 50 zł [w promocji] na dwie sztuki tej farby, więc zamiennikiem, nawet dobrym, był Garnier.
I proszę Was, wchodzę wczoraj do Biedronki z zamiarem kupienia  sobie kilku rzeczy, a tu patrze - moja farba xD Mówie "cud jakiś" i wziełam 2 opakowania od razu bo nie miałam więcej kasy :( Ale się ucieszyłam, nie będę musiała ścinać włosów jeszcze co najmniej do wakacji :)


Kolejne to szampony Nivea Pure Color przeciwłupieżowy do włosów farbowanych. Nie zliczę, które to już moje opakowania. Używam tych szamponów odkąd się pojawiły w Rossmannie jako nowość i używać będę aż ich nie wycofają :)


Szampony Ziaja figowy do włosów normalnych. Kupiłam drugi raz bo podoba mi się zapach i są tanie. Wydaje mi się, że lepiej myją niż ich lawendowa wersja do włosów przetłuszczających. Używam ich jako pierwszego szamponu do zmycia brudu z włosów a za drugim razem biorę przeciwłupieżową Nivee. Robię tak już dłuższy czas, bo szkoda mi Nivei. Przez ten zabieg mam czyste włosy i pozbawione łupieżu :)


I na koniec Isana masło do ciała z orzechem włoskim oraz kilka sztuk mydełek Luksja Creamy o zapachu waniliowym. Lubię mydła w kostce, o wiele bardziej niż w płynie. A Luksja akurat była na promocji :P :) Bardzo często, a nawet prawie zawsze staram się kupować kosmetyki na promocji, bo wtedy  wiem, że nie przepłacam. A jeśli przepłacam to jestem chora hehe :)


czwartek, 29 marca 2012

Pędzle z Allegro..

Witajcie robaczki :)
Dziś notka będzie na temat pędzli "no name" zakupionych na portalu aukcyjnym. Ale od początku...

Pędzle dostajemy w zgrabnym, czarnym, skóropodobnym futerale:


Po otwarciu ukazuje nam się 16 pędzli :


Nie chciało mi się ich wkładać do futerału, ale kolejność ich umieszczenia w futerale jest podobna jak na zdjęciu. Każdy pędzel miał swoją własną kieszonkę, folię na rączkę i folię na włosie. Wszystko wyglądało bardzo estetycznie i całość idealnie nadaje się na prezent.

Zestaw zawiera [od prawej ]:

- pędzel do pudru
- pędzel do różu
- skośny pędzel do różu, brązera.
Bardzo mięciutkie, milutkie, dosyć gęste. Przyjemnie się nimi nakłada makijaż, nie są za ciężkie, dobrze leżą w dłoni. W praniu nie gubią włosia, schną błyskawicznie mimo swoich rozmiarów. Dla mnie bomba :)


- trzy języczkowe pędzle do cieni, różniące się wielkością. [trochę uwalone te pędzle, ale nie chciałam, żeby były mokre do zdjęć :P]


- pędzle do ust. Moim zdaniem całkiem nie udane, dosyć grube i sztywne. Używałam do henny na brwi, ale dałam sobie spokój i aktualnie nie używam wcale.


- pędzel skośny do robienia kresek, aktualnie do robienia henny. Mały, cienki, niezbyt sztywny.


- pozostałe akcesoria, czyli aplikator do cieni, szczoteczka, cieniutki pędzelek, grzebyk i wachlarzowaty pędzel nie wiem do czego, jest za rzadki i za miękki do czegokolwiek. Leży i się kurzy.


Pędzle są wykonane z naturalnego włosia, podobno z wiewiórki, w co wątpię. Włosie jest rudo-brązowe z ciemnymi końcówkami, całość wizualnie wygląda dobrze.


Rączki są drewniane, ciemno czerwone, pozbawione napisów i numeracji.

Cały zestaw kosztował koło 30 zł. Jak na tą cenę, to mogę polecić z czystym sumieniem. Brakuje tylko pędzla okrągłego do rozcierania cieni, ale dokupiłam sobie dobrze wszystkim znany fioletowy pędzelek z Essence za 5 zł :) Zestaw nadaje się zarówno dla amatorek, których przygoda z makijażem nie jest zbyt długa [czyli dla mnie :P] oraz dla prawdziwych makijażystek, które mogą tymi pędzlami wykonać iście profesjonalne makijaże.


PS. Co do lakieru z Eveline, o którym pisałam w niedzielę:


Przed chwilą zrobiłam zdjęcie, jak widzicie lakier ztarł się lekko na końcach i zrobiły się odrosty na początkach ale niema żadnych odprysków, ino tylko lekkie zarysowania powstałe w wyniku wsadzania palców tam gdzie nie trzeba :P

Daje lakierowi 5+.

wtorek, 27 marca 2012

[TAG] Narzędzia tortur z licencją na wyglądanie.

Ha! Dziś zaszalałam i stworzyłam sobie TAGa xD. Oto zasady:


1. Napisz kto Cię otagował.
2. Napisz zasady i umieść baner.
3. Raz w tygodniu na swoim blogu umieść notkę wraz ze zdjęciem na temat jednego konkretnego sprzętu używanego przez Ciebie do poprawiania urody w danej dziedzinie. Np. suszarka [konkretny model] :)
4. Możesz otagować tyle osób/blogów ile dusza zapragnie :)
5. Dziedziny:
  • Depilacja
  • Stylizacja - włosy
  • Stylizacja - paznokcie
  • Sport
  • Masażery, zdzieracze, drapacze i reszta świata
6. W każdej cotygodniowej notce dot. TAGa powinien się znaleźć baner.

Powodzenia :)

Na początek nikogo nie otagowywywowuje bo nie znam się na tym :P Kto chce niech pisze :) 

1. Depilacja
Więc [nie zaczyna się zdania od "więc" :P]... Soł, jeśli chodzi o mnie i moje narzędzie tortur do depilacji to jest to... [tamtarararam]
depilator Philips HP 6402/00


Dostałam go na imieniny 2 lata temu i namiętnie używam w okresie wiosenno - letnio - jesiennym, na zimę zaś robimy sobie wolne od siebie i [ewentualnie:P] zdradzam go z wilkinsonem :) 
Jest to jeden z tych prezentów, które samemu się wybiera a ktoś inny płaci :) więc miałam pełną kontrolę nad zakupem. Wcześniej jakiś czas czytałam opinie o różnych depilatorach i wybór padł właśnie na niego, a że pojawił się w promocji to ten fakt jakby zaważył nad decyzją. Piszę, jakbym co najmniej dom kupowała, ale już tak mam, że wolę kupić raz a dobrze a nie bezsensownie wydać kasę na jednorazowy bubel. 
Bałam się trochę, że użyję go raz a ból będzie nie do zniesienia więc urządzenie wyląduje na dnie szafy, ale na szczęście tak nie było. Nigdy nie miałam do czynienia z tego typu depilacją. Jednak mam chyba wyższy próg bólu, bo nie boli wcale tak strasznie. A depilatora używam do nóg i przedramion. Przedramion? Ręce depilujesz ?! No tak. Bo chcę. Bo muszę. Nie moja wina. 
Wracając do machiny. Hałasuje jak chyba każdy depilator a nie jak traktor więc chyba jest ok, jakoś nie mam porównania do innych. Depilator ma dwa stopnie prędkości obracania się dysków, czy co to tam jest w depilatorach :P Ja zawsze jadę na stopniu drugim. Teoretycznie zmniejsza to ból towarzyszący wyrywanym włoskom, praktycznie nie zauważyłam większej różnicy. Do urządzenia dołączony jest zasilacz z mega długim kablem, co zdecydowanie jest na plus.


Oprócz tego, do depilatora dołączona jest różowa, plastikowa nakładka [widoczna na zdjęciu z depilatorem], która poniekąd ma za zadanie unosić włoski i ułatwiać depilację. Szczerze to nigdy jej nie używałam i dla mnie jest zbędna. Włoski wyrywa bez problemu, rzadko urywa, w dużej mierze usuwane są z cebulkami przez co rosną słabsze. Kosztował jakieś 80zł w sklepie stacjonarnym.
Podsumowując, depilator jak depilator, bez fajerwerków i wodotrysków, ma usuwać włoski to usuwa. Mogę polecić i polecam :)



niedziela, 25 marca 2012

Lakier do paznokci Eveline Colour Instant

Dziś będzie znowu o lakierze. Tak wyszło :P Ale gdzie jest napisane, że notki nie mogą być pod rząd o tym samym, no gdzie?

Przed państwem Lakier Eveline Colour Instant Fast Dry & Long Lasting. Ale o nr nie pytajcie bo nie wiem :P Żem ślepa.

Kupiony w Biedronce za 3,99zł przeceniony z 5,99zł. Zobaczyłam, pomyślałam że sobie wezmę. Więc wzięłam.

Kolor jest bardzo koralowy, na zdjęciu powyżej najbardziej zbliżony do realnego. Ale strasznie ciężko uchwycić ten kolor na zdjęciu. Na paznokciach wygląda zbyt pomarańczowo, a w rzeczywistości jest bardziej różowy niż pomarańczowy.


Lakier sam w sobie jest dziwnie glutowaty. Spływa z pędzelka ale się ciągnie, jak taki glut :P Nakłada się całkiem ok, na paznokciu się nie rozpływa na wszystkie strony tylko zostaje tam gdzie miał być. Pędzelek wąski, wole szersze bo mam dosyć duże paznokcie, ale właścicielki mniejszych paznokci mogą być zadowolone. Muszę pamiętać, żeby robić zdjęcia pędzelka :P
Krycie - no tu gorzej, jedna warstwa nic nie daje, potrzebne są dwie a nawet trzy jak nie więcej. Ja mam nałożone dwie warstwy a i tak są prześwity, wyraźnie widać pod spodem tą białą końcówkę paznokci. 
Lakier Instant ale jak dla mnie wcale nie schnie tak szybko jak obiecują. Zwykłe lakiery schną u mnie tak samo, po godzinie był dopiero suchy. Ja to sprawdzam tak, że trę paznokciami o siebie, tzn tak jakbym chciała paznokcie lewej dłoni polerować powierzchnią paznokci prawej dłoni, jeśli paznokcie się ślizgają to znaczy, że mogę iść rowy kopać i nic mi się nie stanie z lakierem. Nie wiem czy rozumiecie :P 
Ile wytrzyma to nie powiem teraz, bo dopiero dzisiaj pomalowałam pazury. Miałam już jeden lakier instant i z autopsji wiem, że takie lakiery długo u mnie nie wytrzymują. Więc się okaże w tygodniu :)

Jeszcze fotka w świetle dziennym w pomieszczeniu:


I na słońcu: 


A na koniec foto mojej małej :)

Pani na włościach hehe:

Pozdrawiam :)

piątek, 23 marca 2012

Lakier do paznokci Sensique

Witojcie :)

Dzisiaj będzie o lakierach, a co. Na początek przygody z lakierami wybrałam ten z firmy Sensique, ponieważ odkopałam go niedawno w swojej już nie małej kolekcji [która niebezpiecznie się rozrasta hehehe] i byłam ciekawa jak będzie się sprawował po kilku latach zapomnienia... Bywa :P


Kilka słów uwagi. Lakier z Sensique był jednym z pierwszych, jakie zaczęłam kupować, kiedy to w wieku gimnazjalnym powoli odkrywałam w sobie zainteresowanie kosmetykami, w tym lakierami do paznokci. Co prawda już w podstawówce coś mi się obijało o uszy, że jest coś takiego i nawet miałam lakier bezbarwny, ale w tym wieku jeszcze ważniejsze były lalki i słodycze a nie jakieś tam kosmetyki :P

Dobra, wystarczy tych słów :P Ostatnio przeglądając swoje zapasy lakiernicze natknęłam się na dwa lakiery, które kupiłam kilka lat temu. Pomyślałam sobie "czemu nie?" i postanowiłam, że najnowszy mani wykonam właśnie tym lakierem. To jeden z tych, które się użyje na początku kilka razy a potem się kupuje nowy i poprzedni idzie w kąt :P No to pomalowałam.


Wybaczcie niechlujstwo, ale skórki mam zwyczaj czyścić podczas kąpieli, a w trakcie robienia fotek byłam jeszcze przed :P Jak widać, już od dawien dawna miałam pociąg do ciemnych barw, zwłaszcza na paznokciach. Lakier, mimo starej daty spisuje się na medal. Ani trochę nie zgęstniał, mimo że jest 2 lata po terminie xD Dobrze się rozprowadza, do pokrycia wystarczą dwie warstwy, ale na zdjęciach mam trzy.


Jak widać data ważności sprzed potopu heheheh. Buteleczka 10ml, numerek 141. Prawdę mówiąc dawno nie zaglądałam do szafy Sensique [drogerie Natura] ale te lakiery powinny być w stałej ofercie, ale może być tak, że zmienili skład. Mam jeszcze kilka lakierów tej firmy i każdy sprawował/uje się bardzo dobrze. Ten akurat nie robi smug, ale perłowe odcienie mogą smużyć, zresztą nie spotkałam jeszcze lakieru perłowego, który by nie robił smug :P


Zdjęcie ostro prześwietlone. Sam kolor jest trudny do określenia. W świetle sztucznym widoczne są czerwone drobinki, co sprawia, że lakier wygląda na bordowy. Za to w świetle dziennym tych drobinek nie widać prawie wcale, przez co lakier wygląda na brązowy. I weź tu bądź mądry :P


Zdjęcie w świetle naturalnym, robione na drugi dzień. Właśnie zapomniałam co miałam jeszcze napisać :P

Lakiery te nie są drogie, ich koszt to ok. 5zł, ale gama kolorystyczna nie jest zbyt bogata. Panują w niej czerwienie, brązy i beże, delikatne róże, w sam raz do french'a. Miałam i te i te i pokusiłabym się o jeszcze. A tu niema na co :P Od jakiegoś czasu w lakiery zaopatruję się w sklepie chińskim, ale o tym kiedy indziej :)

czwartek, 22 marca 2012

Kosmetyki z Biedronki przedstawiają : Żel micelarny do demakijażu


              Wpadłam na pomysł, żeby kosmetyki z B. miały swój własny dział na tym blogu, tak jak w tytule. Chyba to jest good idea, zważywszy na to, że te kosmetyki szturmem podbijają serca dziewczyn swoim działaniem, składem i cenami. Przyznam, że moje też :P

            Dziś opowiem Wam bajkę o cudzie zwanym micelami. Żel micelarny skusił mnie właśnie swoją ceną, za ok. 4 - 5zł  dostajemy 150ml czystego seksu.. sorry, żelu :P ale fakt czysty to dobre określenie, bo jest koloru wody. I niczego więcej. Niby jest przeznaczony do skóry suchej i wrażliwej ale może go używać każdy, niezależnie od rodzaju skóry, płci, wieku, orientacji.. No. Z tego co się orientuję, to opakowanie przeszło małą rewolucję, wcześniej ono było bardziej przeźroczyste, teraz jest całkiem białe z niebieskimi dodatkami. Szkoda, bo nie widać teraz ile zostało kosmetyku wewnątrz i na "czuja" określamy jego ilość.


                Jak już wspomniałam, żel jest przeźroczysty tak bardzo, że prawie go nie widać. Za to jest dosyć gęsty, mogę go porównać do żelu do włosów. Dobrze, bo nie spływa. Prawdę mówiąc, to trzyma się jak cholera hehe :P 
               Było o wyglądzie, to teraz trochę o działaniu. Kosmetyk ma za zadanie myć i "demakijażować" nasze buzie podczas codziennego wieczornego rytuału okupowania łazienki. Co też i ja czynię. Tego typu kosmetyków używam przede wszystkim do pozbycia się tuszu do rzęs z... rzęs :P Niestety żel nie radzi sobie z tego typu rzeczami i czasami muszę wspomagać się zwykłym, byle jakim, pierwszym lepszym mydłem. Co jak co, ale mydło to mydło ! Ale wróćmy do żelu. Nie działa tarcie oczu, przykładanie wacika z żelem na dłużej. Żel z racji swojej gęstości nie dociera w zakamarki oczu i rzęs i nie jest w stanie oczyścić jak należy. A szkoda, bo było ciekawie. Dla porównania miałam wcześniej mleczko do demakijażu też z naszego rodzimego dyskontu spożywczego B. i tamto, mimo że czasem szczypało w oczy, "demakijażowało" obłędnie, nie musiałam nic więcej robić z mydłem. A ja nie mam za wiele do zmywania, bo tuszu używam zwyczajnego, nie wodoodpornego, chociaż i z tym sobie mleczko radziło. I chyba do niego wrócę.
Tak więc żel zostawię sobie do mycia całej twarzy. 

Czy mogę go polecić? Uważam, że za tą cenę warto spróbować, a nuż żel da się polubić? :)

środa, 21 marca 2012

Chytry dwa razy traci...

Witajcie. Kupiłam dzisiaj w Biedronce zestaw Eveline z pudrem, tuszem do rzęs i odżywką do paznokci. Najbardziej zależało mi na tym tuszu i pudrze, no odżywka też się przyda ale mam jeszcze pół buteleczki takiej samej. Napaliłam się na ten zestaw jak szczerbaty na suchary :P Wcześniej był za 19,99zł a teraz jest przecena oferty urodowej i cena spadła do 12,99zł. No to poleciałam i kupiłam. Przyszłam do domu uachana i zadowolona z takiego interesu bo to przecież żal nie wziąć :P otwieram pudełko i patrze na moich przyjaciół. Patrze i coś mi tu nie gra. Bo puder nie jest pudrem tylko podkładem, odżywka zamieniła się w kredkę do oczu. Tylko tusz jest jak miał być. Okazało się, że ktoś się pomylił, i zestaw włożył do złego pudełka :/ Ani kredka mi się nie podoba, bo nie używam prawie, ani podkład bo za blada jestem do wszystkich drogeryjnych podkładów a w szczególności do tego z Eveline. Nie poszłam wymienić, bo ja sierota jestem :P i pomyślałam sobie, że może uda mi się komuś sprzedać. Linka do aukcji macie TU , cena do negocjacji bo chcę się tego pieruństwa pozbyć :P Ktoś chętny? :)

A w tym miejscu chciałabym Wam przedstawić moją bestie :

 Kulcia, przedstaw się :)

wtorek, 20 marca 2012

Krem do rąk z Biedronki

Witajcie :) Dziś przychodzę do Was z kolejną recenzjo-opinio-notką na temat
odżywczego kremu do rąk Be Beauty Green nature skóra sucha i zniszczona. 
Oto jest on :

Zużyłam prawie całe opakowanie i mogę coś o nim tu napisać.

Po pierwsze - wygląd - Kremik znajduje się w 75ml tubce jak większość kremów do rąk. Materiał tubki jest półprzeźroczysty, dzięki czemu możemy widzieć ile zostało nam kosmetyku w środku. Na +. Oprócz tego mniej ważnymi elementami opakowania są kwiatki oraz kilka informacji od producenta. Może być, choć nie powala.

Po drugie - konsystencja - jest dosyć rzadka jak na krem, po nałożeniu na dłoń trzeba uważać bo może ścieknąć. Mi to bardziej przypomina mleczko, ale nie przeszkadza mi to, ponieważ stosuję go w domu, na noc. Do użytku "w terenie" nie polecam.

Po trzecie - działanie - na początku nie powalał, wydawało mi się, że nie robi nic. Po jakimś czasie [może 2 tyg.] zauważyłam, że moje dłonie są gładsze, nie miałam widocznej wyschniętej skóry, widać było zwiększenie stopnia nawilżenia. Z racji tego, że na co dzień pracuję w jednorazowych rękawiczkach kilka godzin, moje dłonie i paznokcie to niestety odczuwają i muszę ratować się dobrymi kremami.

Po czwarte - wchłanianie - to chyba jedyny minus tego kremu, ponieważ staaaasznie długo się wchłania. Kiedy posmarowałam nim ręce w ciągu dnia, czułam jakbym miała spocone dłonie ;/ Od kremu oczekuję dobrego wchłaniania i jeszcze nie znalazłam takiego, który spełniałby dobrze tą rolę.

Po piąte- zapach - no śmierdzi no... Nie traktuję tego jak minus, ponieważ to kwestia gustu, ale dla mnie jest wstrętny. Możliwe, że to ze wzg na naturalny skład.

Po szóste - skład - Od producenta otrzymujemy informację, że :

" Krem zawiera specjalnie wyselekcjonowane składniki roślinne odpowiedzialne za regenerację i odżywianie suchej i zniszczonej skóry rąk. Zawiera masło Shea, olej palmowy, ekologiczny wyciąg torfowy i dodatkowo alantoinę - składnik o właściwościach regenerujących i ochronnych, przywracających gładkość skóry, wspomagających naturalne procesy odnowy naskórka."

 No OK.
Oprócz tego zawiera parafinę, glicerynę i inne takie typowe dla kosmetyków. Nie zawiera również sztucznych barwników i alergenów.

Po siódme - cena - Krem nie był drogi, kosztował ok 5 zł, a kupiłam go z 3 miesiące temu.

Jak dla mnie kosmetyk w porządku, biorąc pod uwagę cenę / wydajność / działanie. Lubię posmarować nim dłonie grubszą warstwą kiedy leżę w łóżku i nie mam nic do roboty, wtedy kosmetyk ma szansę coś zdziałać z moją skórą :)

niedziela, 18 marca 2012

Masło maślane z Isany

Witajcie :)
Jak już założyłam bloga to przydałoby się coś napisać. No to na dobry początek krótka recenzjo-notko-opinia nt. MASŁA DO CIAŁA marki ISANA, które możecie dostać w dobrze Wam znanym Rossmannie.
*Wybaczcie fakt, że nie dodałam swojego zdjęcia ale muszę jeszcze poogarniać co nieco zanim rozkręcę się na dobre z blogiem :)

Masełko pochodzi z limitowanej edycji, jednak mam nadzieję, że zostanie w drogeriach na dłużej. Zwykle nie stosuję tego typu mazideł, to moje pierwsze masło ever i nie mam porównania do innych jeśli chodzi o działanie. Kosmetyk znajduje się prostym, okrągłym opakowaniu o pojemności 200ml, bez zbędnych ulepszeń i udziwnień, co w moim odczuciu jest na plus, oraz co może mieć wpływ na cenę produktu, która kręci się wokół 4-5zł. Wewnątrz tego zgrabnego pudełeczka zaraz po odkręceniu [dziwnie długo się je odkręca :P] ukazuje się nam sreberko zabezpieczające przed wścibskimi paluchami. Baaardzo dobrze, że o tym też pomyśleli, bo w niektórych dużych opakowaniach, np kremu do ciała nie zauważyłam takowych. Warto jednak przed zakupem sprawdzić, czy sreberko nie zostało naruszone. A pod sreberkiem znajdujemy białe, bez drobinkowe, gładziutkie pachnące mlekiem i włoskimi orzechami masełko. Zapach mi jakoś nie przypadł do gustu na początku ale szybko się przyzwyczaiłam i teraz znacznie bardziej mi się podoba. Jeśli chodzi o działanie, to nie zauważyłam jakiegoś znaczącego super ekstra nawilżenia, ale też takiego nie potrzebuję, masło używam wieczorami po prysznicu. A skoro mowa o użyciu... To masło wchłania się obłędnie ! Po prostu jak blyskawica. Posmaruję i po chwili niema. Bardzo ale to bardzo mi to odpowiada, bo nienawidze siedzieć i czekać, czekać i siedzieć aż mi się wchłonie balsam czy inna tego typu sprawa. A tu rach ciach i jest, i mogę iść spać :P Niczego innego bardziej nie wymagam od kosmetyku jak wchłanianie. I właśnie za to je bardzo lubię. No ale mi do szczęścia niewiele trzeba :P

Reasumując, masło do ciała Isany to świetny produkt za śmieszną wręcz cenę, jedynym minusem może być niezbyt dobre nawilżenie, co u niektórych może być powodem do niekupienia go.

 No dobra, wrzuce kilka fotek ale tylko z telefonu :P



Nie mam pojęcia, jak się obraca zdjęcia :P

Do 1000 razy sztuka

Nie wiem, naprawdę nie mam pojęcia ile to już razy zakładałam bloga o charakterze [teoretycznie]  kosmetycznym. Oby to był ostatni raz :)