czwartek, 7 lutego 2013

Golden Rose Paris

Tak jak widzicie po tytule, dziś będzie mowa o lakierze z GR z serii Paris. Nie wiem czy to wpływ kształtu opakowania lakieru, który przypomina wieże Eiffla, czy może faza księżyca, ale bardzo lubię te lakiery, ten, który opiszę w tym poście jest moim 6 z tej serii i na pewno nie ostatnim :) U mnie na ryneczku te lakiery kosztują całe równe 5 zł i są w każdym kolorze, odcieniu, barwie i chyba w każdym numerze, więc kiedy widzę je wszystkie to dostaję oczopląsu :P


Mój nowy nabytek ma nr 83. W sklepie kolor wydał mi się być krwistą czerwienią i dlatego go kupiłam. Niestety  kiedy przyjrzałam mu się w domu zauważyłam, że jest to ciemny róż. Na domiar złego bardzo podobny lakier mam od Eveline...


Kiedy jednak postanowiłam go wypróbować mile się zaskoczyłam. Lakier GR pod względem nakładania jest bardzo przyjemny w użytkowaniu. Ładnie się rozprowadza, nie zostawia smug, kryje przy dwóch warstwach. Tak mają wszystkie lakiery z tej serii, które mam. W porównaniu do Eveline, GR ma bardzo, ale to bardzo neonowy odcień. Strasznie skubany daje po oczach :) Na zdjęciach tego jednak nie zobaczycie...


Eveline jest zdecydowanie delikatniejszy, ma mniejsze krycie i "żelowate" [?!] wykończenie. GR natomiast nie robi prześwitów i idealnie kryje przy dwóch warstwach, jak wspomniałam wcześniej.
Trwałość... To u mnie rzecz względna, w zależności od tego co robię, lakiery trzymają się na moich paznokciach od dwóch dni do tygodnia. GR pomalowałam wczoraj, dzisiaj robiłam chrusty, farbowałam włosy i już zauważyłam odprysk na jednym paznokciu.

A tutaj małe porównanie, jak lakier wygląda w świetle sztucznym i świetle dziennym:



Lakiery z tej serii mogę polecić z całego serca, mam wiele różnych lakierów z różnych firm, ale z żadnych nie jestem tak zadowolona jak z tych.


A teraz z innej beczki: poradźcie mi, jak najlepiej zadbać o skórki wokół paznokci? Ja popełniam zbrodnię i świętokradztwo w jednym, ponieważ je wycinam, a tego robić nie wolno. Innego sposobu nie mam...



An.

4 komentarze: